sobota, 13 września 2014

Chapter 3

Podniosłam się z fotela odkładając kubek z wciąż parującym napojem. Wolnym krokiem podeszłam do ściany i zerwałam starą pogniecioną fotografię. Przedstawiała ona dwójkę dzieciaków leżących wśród olbrzymiej trawy. Przymknęłam powieki wracając wspomnieniami do tamtego upalnego dnia.

- Santana pośpiesz się - krzyknał blondyn coraz bardzej się niecierpliwiąc
- No idę już idę - wysapałam o mało nie tracąc równowagi - w ogóle po co wspinamy się pod tą cholerną górę  - krzyknęłam
- Zobaczysz - odparł podając mi rękę. Od samego rana Kendall był strasznie podniecony czymś co chciał mi pokazać już od bardzo dawna, jednakże poprzez masę nauki nie mialam czasu dla przyjaciela. Czułam się z tym okropnie więc po wielu namowach z jego strony wreszcie się zgodziłam. Delikatny wietrzyk rozwiewał moje włosy lecz w głębi serca cieszyłam się, że jestem teraz z Kendallem.
- Jesteśmy - uśmiechnął się wciągając mnie na sam szczyt góry. Widok, który się rozpościerął przed moimi oczami zaparł mi dech. Chłopak rozłożył koc a ja położyłam się obok wtulając w jego tors. Wyciągnęłam prawą rękę w górę tak jakbym chciała dotknąć błękitnego nieba.
- Tu jest cudownie - szepnęłam - jak znalazłeś to miejsce ? - spytałam spoglądając w zielone tęczówki Kenda
- Jakieś dwa miesiące temu - odgarnął kosmyk moich włosów z twarzy i założył za ucho - wybrałem się na wieczorny jogging
To wtedy się zgubiłeś -  skomentowałam sama do siebie
- Tak dokładnie - parsknął dając mi pstryczka w nos
- Ała! - pisnęłam a on śmiał się do rozpuku.
- Głuptas - wystawiłam mu język. Blondyn wyciągnął mały aparat fotograficzny w momencie gdy słońce chyliło się ku zachodowi.
- Uśmiech - rozkazał pstrykając fotkę

                                                                                              ***
Ktoś zapukał do drzwi a ja podskoczyłam upuszczając fotografię. Wyszłam na niewielki korytarz i uchyliłam drzwi.
- Gotowa na na naszą randkę ? - wysoki brunet stał na progu z bukietem czerwonych róż. Poznałam go tydzień temu po tym jak Kendall wystawił mnie dla Logana. Byłam wściekła i miałam ochotę przywalić mu w twarz.  Potrzebowałam go tamtego wieczora a on tak po prostu wolał się upić niż kochać ze mną. Nie panowałam nad swoimi odruchami. W pewnym momencie nie zauważyłam, że światło zmieniło się na czerwone a ja fuksem nie potrąciłam jakiegoś chłopaka przechodzącego na pasach.
- Tony jeszcze sekundka - czule ucałowałam jego policzeka następnie wpuściłam do środka
- Czuj się jak u siebie - zniknęłam w łazience poprawiając makijaż. Tony naprawdę mi się podobał więc nie chciałam niczego spieprzyć. Kilka głębokich wdechów i byłam gotowa. Wyszłam okręcając się przed nim kilka razy w swojej najlepszej sukience.
- Ślicznie wyglądasz - uśmiechnął się obejmując mnie w talii. Spojrzałam w jego czekoladowe źrenice a nasze usta złączyły się w namiętnym pocałunku.  Szczęśliwi opuściliśmy budynek. Szliśmy wtuleni w siebie poprzez niewielki park. Gwiazdy świeciły dzisiaj swoim własnym blaskiem. Byłam szczęśliwa. Tony otworzył przede mną drzwi restauracji wpuszczając jako pierwszą do środka. Zajęliśmy miejsce przy naszym stoliku. Był czarujący, zabawny, kochany dokładnie taki jak ten, którego co noc spotykam w snach. Niestety ten czarujący wieczór przerwał dzwonek mojego telefonu. Zerknęłam na wyświetlacz.
- Boże czego ten palant znowu chce - pokręciłam głową po czym przeprosiłam bruneta i wyszłam na zewnątrz. Po kilku sygnałach w końcu odebrał
- Sanjtajna - po jego bełkocie wiedziałam od razu co jest grane - nje wwjeem dzie estem - oczywiście musiał beknąć no bo jakżeby inaczej - pyjedz o mje
- Kendall do cholery jasnej - o mało nie wybuchnęłam stojąc po środku chodnika - Doskonale widziałeś, że mam dzisiaj ważną randkę - zacisnęłam dłoń w pięśc starając się pohamować swoje emocje
- Santana to ty ? - w słuchawce usłyszałam głos Hendersona
- Cześc Logan. Możesz mi łaskawie powiedzieć gdzie wy jesteście ?
- Siedzimy nad Tamizą a Kend właśnie udaje... czekaj, czekaj... udaje, że jest Jedi - złapałam się za głowę nie mogąc uwierzyć, że dwójka dorosłych facetów zachowuje się jak para gówniarzy. Rozłączyłam się i chcąc nie chcąc pożegnałam Tony'ego. Musiałam pojechać po nich bo jeszcze sobie coś zrobią a ja będę miała wyrzuty sumienia. Wsiadłam do pierwszej lepszej taksówki instruując kierowcę gdzie ma jechać. Przez całą drogę myślałam tylko o tym jak rozprawię się ze Schmidtem za spierdolenie mojej randki. Czasami był tak cholernie samolubny, iż widział jedynie czubek własnego zasranego nosa. Trzasnęłam drzwiami samochodu. Już z oddali dostrzegłam dwójkę pajaców tańczących nad brzegiem Tamizy. Przepraszam oni nie tańczyli oni wyglądali jakby chcieli do toalety. Podeszłam do nich.
- Kendall!! - krzyknęłam mając nadzieję, że chłopak się opamięta lecz niestety był tak pochłonięty robieniem z siebie idioty, że nie zauważył mojego przybycia. Musiałam się uspokoić inaczej dojdzie do rękoczynów. Podniosłam z trawy bluzę przyjaciela i wyciągnęłam z kieszeni paczkę fajek. Drżącymi dłońmi wsunęłam jednego szluga do ust mocno się zaciągając.
- Boże jakie on świństwo pali - jęknęłam
- Sajtana - książę wreszcie zauważył moją obecność - Esteś! - twarz blondyna wykrzywił uśmiech. Nie mogłam patrzeć na niego zresztą nigdy nie lubiłam go pijanego.
- Zbieramy się - syknęłam zbierając rzeczy chłopaków
- Ale Logaś escze jalić -odbiło mu się a mi zrobiło niedobrze
- Co Logaś robi ? - spytałam coraz bardziej wkurzona i wtedy dostrzegłam, że ta dwójka debili nie jest aż tak bardzo pijana. Oni się po prostu zjarali.  Nie mając siły na dłuższe gierki pociągnęłam Kendalla w stronę czekającej taksówki. Henderson poszedł na całe szczęście za nami co oszczędziło mi następnej szarpaniny. Wpakował ich do samochodu a sama zajęłam miejsce obok kierowcy.
- Przepraszam Pana za nich - szepnęłam wbijając wzrok w drogę przed nami
- Widzę ostrzejsza imprezka - roześmiał się a chłopcy zaczęli śpiewać w niebogłosy najbardziej wkurzającą piosenkę ostatnich miesięcy
- Hey I just met you, and this is crazy, but here's my number, so call me, maybe ? - Poczułam oddech Kendalla na swojej szyi. Zamknęłam powieki starając się z całych sił powstrzymać wybuch złości. Miałam już wszystkiego serdecznie dość. Łza spłynęła po moim policzku lecz tak szybko jak się pojawiła tak szybko zniknęła. Zapłaciłam mężczyźnie po czym sama nie wiem jakim cudem ale zaciągnęłam ich do mojego mieszkania. Logana położyłam na sofie a Kendall uparł się, że musi bronić mnie przed Klonami. Tak więc położyłam go u siebie w sypialni.  Ten chłopak zdecydowanie ogląda za dużo Gwiezdnych Wojen. Po cichu przeszłam do łazienki. Zrzuciłam ubranie i nago stanęłam przed lustrem. Dłonie oparłam o krawędź umywalki przyglądając się swojemu odbiciu. Wyglądałam jak wrak człowieka, podkrążone oczy, blada cera oraz brak chęci do życia. Weszłam do kabiny. Strumień gorącej wody rozbił się o moją głowę. Wypełniło mnie przyjemne uczucie. To mi właśnie było potrzebne.  Po kąpieli ułożyłam się wygodnie obok Schmidta. Splotłam jego dłoń z moją i po chwili odpłynęłam w krainę snów...

7 komentarzy:

  1. Uuuuu Kendall nagrabiłeś se :D czekam na nn :*

    OdpowiedzUsuń
  2. "[...] Nie uratował młodego mężczyzny, który stracił przytomność uderzając głową w kierownicę. Nie uratował także dziecka, które płacząc umierało płonąc razem z tatą.- Przewodnik otarł ręką łzę, po czym mówił dalej. - Gdy policja i straż pożarna razem z karetką dojechały na miejsce, powiadomieni przez przejeżdżających kierowców, zastali dwa doszczętnie spalone wraki. Tydzień później pochowaliśmy dwie puste trumny."
    Czy James Maslow z synem miał szansę przeżyć? Czytaj Believe in Angels!
    http://btrwerka.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dodałem twojego bloga do ulubionych :)

      Usuń
    2. A dziękuję, dziękuję :3
      Witam cię w gronie moich czytelników Rusherboy ;D

      Usuń
    3. Nie ma za co :D Ma nadzieję, że i moje wypociny ci się spodobają :D

      Usuń
  3. Ciekawe czy ten chłopak umówi się z nią jeszcze raz po czymś takim :D
    Kendall broniący Santanę przed klonami? Wyobraziłem sobie to ;p
    No to się chłopcy zjarali. Zdecydowanie źle to na nich wpłynęło, choć Logan był ciut bardziej ogarnięty. :)
    Super rozdział.

    OdpowiedzUsuń
  4. Jak się można tak zjarać jak się pytam? Zniszczyli Santanie randkę. Na początku myślałam, że Kendall specjalnie się upił żeby zniszczyć tę randkę, bo może Tony mu się nie podobał czy coś... Gwiezdne Wojny? Mnie ostatnio to prześladuje ;) Super rozdział :)

    OdpowiedzUsuń