piątek, 29 sierpnia 2014

Chapter 1

Szybkim krokiem przemierzałam kolejne uliczki co chwila zerkając za siebie. Miałam nadzieję, że temu palantowi nie chciało się pobiec za mną. Pff.... Santna a niby czemu miałby to do cholery zrobić - jakiś głos odezwał się w mojej głowie przypominając wydarzenia sprzed 30 minut. Ten skurwiel zdradził mnie i porzucił tylko szkoda, że z moją jak mi się wcześniej wydawało dobrą przyjaciółką. Otarłam łzy spływające po moich policzkach i szczelniej otuliłam się płaszczem. Skręciłam w niewielką alejkę, która prowadziła do pobliskiego parku. Tam na jednej z ławek siedział wysoki blondyn z pudełkiem lodów czekoladowych. Gdy tylko podeszłam bliżej chłopak momentalnie poderwał się z miejsca otulając mnie silnymi ramionami. Nie musiał nic mówić najważniejsze,że był. Zapach jego perfum wypełnił moje płuca.
- Jak ty sobie z tym poradziłeś ? - wychrypiałam. Rok temu on również przeżył podobny koszmar tyle, że jego była uciekła z jakimś bogatym staruchem.
- Dałem radę bo mam ciebie - uśmiechnął się a ja mocniej się w niego wtuliłam - Chodźmy bo lody się roztopią - odparł porywając mnie na ręce. Pisnęłam w ostatniej chwili łapiąc jego kark.
- Kendall! Zabije cię kiedyś przysięgam - syknęłam
- Szkoda, że ani razu nie dotrzymałaś tej obietnicy - wystawił język.  Położyłam głowę na jego ramieniu i niczym maleńka dziewczynka dałam się chłopakowi zanieść do domu.
                                                                    ***
Leżeliśmy w sypialni kończąc pudełko lodów. Ten facet zawsze wiedział jak sprawić abym się uśmiechnęła. Odłożyłam łyżeczkę i oparłam plecy o wezgłowie łóżka.
- Chciałabym obudzić się z amnezją i zapomnieć o tych głupich małych rzeczach
- O jakich konkretnie ? - spytał siadając obok
- No wiesz np to jak pachniał bądź to uczucie gdy opuszki jego palców  jeździły po mojej skórze - urwałam spoglądając na przyjaciela. Blondyn splótł nasze dłonie przykładając je sobie do serca
- Zawsze będę przy tobie - wyszeptał a ja nachyliłam się i złożyłam pocałunek na jego policzku.
- Przytul mnie - poprosiłam kładąc głowę na jego torsie. Nie musiałam długo czekać. Po chwili poczułam jak silne ramiona chłopaka mnie obejmują. Tylko przy nim czułam się na prawdę bezpieczna oraz... to dziwnie zabrzmi ale czułam się kochana i potrzebna. Znaliśmy się od pieluch. Kendall znał każdą moją myśl, każdy mój sekret. Wiedział o mnie wszystko. Przymknęłam powieki. Nie raz nie dwa słyszeliśmy, że powinniśmy zostać parą ale nam było dobrze tak jak jest. Nie potrzebne nam były dodatkowe komplikacje. Związki zazwyczaj rujnują najpiękniejsze przyjaźnie a tego dla nas nie chciałam.
- Myślisz, że znajdziemy  kogoś kto pokocha nas  takimi jacy jesteśmy ? - spytał Kend delikatnie kołysając moje ciało
- Nie wiem - wzruszyłam ramionami - jak każda dziewczyna marzę o księciu na białym koniu - po tych słowach oboje wybuchnęliśmy śmiechem
- Włączę jakiś film - chłopak zsunął się z łóżka i podszedł do półki zapełnionej płytami DVD - Co my tu tamy - wyglądał przezabawnie stojąc i skubiąc bródkę , której nie miał. Złapałam poduszkę rzucając nią z całej siły w przyjaciela.
- Kto wypina tego wina - krzyknęłam unosząc ręce w geście zwycięstwa. Kendall zmarszczył czoło dziwnie mi się przyglądając lecz już po chwili przygniatał mnie swoim cielskiem.
- Złaź ze mnie - pisnęłam próbując go zrzucić. Niestety na marne. Złapał moje dłonie przygwożdżając je do materaca.
- Przeproś - poprosił na co ja wystawiłam mu język
- Przeproś - powtórzył
- A co mi zrobisz - spojrzałam wprost w jego zielone tęczówki dusząc się ze śmiechu
- Zjeem cię - zatopił wargi w mojej szyi udając wampira
- Kendall! Kendall przestań błagam - nie mogłam złapać oddechu, na całe szczęście blondyn zszedł ze mnie i sięgnął po pilota włączając film
- Co to jest - mruknęłam podbrudkiem wskazując na ekran telewizora
- Szczęściarz - Leżał obok z dłońmi skrzyżowanymi na piersiach
- Przepraszam a czy szanowny Pan nie zapomniał o czymś ? - odchrząknęłam zerkając na niego
- A niby o czym ?
- Obejmij mnie kretynie - chłopak delikatnie wziął mnie w ramiona a ja po raz kolejny dzisiejszego dnia mocno się w niego wtuliłam.
Oglądanie filmów było takim naszym małym rytuałem. Często chodziliśmy do kina bądź właśnie tak jak teraz urządzaliśmy sobie nocne seanse. Nie wiem skąd on wytrzasnął ten film, jakoś nie pamiętam abym miała go w swojej kolekcji. Jednakże muszę przyznać, że z Zacka Efrona jest całkiem niezłe ciacho. Boże ile ja bym dała aby ktoś raz spojrzał na mnie w taki sposób jak główny bohater na tą blondynkę. Wzrokiem przepełnionym miłością i uwielbieniem.
- "Powinnaś być całowana każdego dnia, każdej godziny, każdej minuty." - szept Kendalla sparaliżował moje ciało. Wiedziałam, iż on tylko cytuje scenę, która właśnie rozgrywała się na ekranie ale jak zorientowałam się, że te cudowne zielone oczy utkwione są we mnie nie wiedziałam co zrobić.
- Kendall...
- Ciii... - przyłożył palec na moje usta i obrysował kontury warg. Cicho jęknęłam. Poczułam jego gorący oddech na szyi. Serce podskoczyło mi do gardła.  Opuszkami palców delikatnie odgarnął kosmyk włosów, który opadł na moją twarz. Jego śliczny uśmiech sprawił, że zapomniałam o otaczającym nas świecie. Uniosłam się na łokciach składając krótki pocałunek na jego malinowych ustach. Chłopak ściągnął moją bluzę, nie sprzeciwiłam się wręcz przeciwnie zapragnęłam poczuć jak to jest być jego kobietą. Drżącymi palcami odpinałam guziki koszuli Kendalla. Moje wargi błądziły po jego umięśnionych barkach. Jednym szarpnięciem wyciągnęłam pasek ze spodni blondyna i ściągnęłam je z jego nóg. Nasze pocałunki stawały się coraz bardziej namiętne a nasze dłonie coraz bardziej odważniejsze. Krople deszczu bębniły o parapet lecz w tej chwili to my byliśmy najważniejsi. Nagle poczułam jak opuszki jego  palców zaczynają pieścić moją gorącą cipkę. Głośno jęknęłam wyginając się w łuk.  Pieścił ją coraz szybciej doprowadzając moje ciało do białej gorączki. Czułam jak wszystkie moje zmysły wariują i jak coraz bardziej pragną aby mój przyjaciel wypełnił mnie całą.
- Ken... - nie dałam rady skończyć gdyż jego język zanurzył się w niej całkowicie. Zacisnęłam dłonie na prześcieradle wijąc się po łóżku niczym wąż.  W pewnym momencie schował moje kruche ciało w swoich silnych ramionach a ja poczułam jak jego członek wsuwa się do mojej dziurki. Głośny krzyk wydobył się z mojego gardła. Przejechałam paznokciami po plecach chłopaka zostawiając na nich czerwone ślady. Nasze usta tańczyły w jednym rytmie... rytmie pożądania. Oparł swoje wilgotne czoło o moje i wolnymi ruchami posuwał się coraz mocniej. Nasze jęki wypełniły pokój. Nigdy z żadnym mężczyzną nie było mi tak dobrze. Przez moment czułam się niczym najpiękniejsza kobieta na świecie. Doszliśmy w tym samym momencie. Kendall opadł obok a ja leżałam starając się złapać oddech. Czułam jak unoszę się na puszystej chmurce wprost do bram raju. Ułożyłam głowę na piersi blondyna powoli odpływając w objęcia Morfeusza...

czwartek, 28 sierpnia 2014

Prologue

- Kendall pomóż mi wejść  - pisnęła mała dziewczynka próbując  wdrapać się na chwiejną drabinkę
- Podaj mi rękę - odparł blondyn szeroko się uśmiechając i już po chwili oboje stali pośrodku niewielkiego domku na drzewie.
- Jesteś moim najlepszym przyjacielem - dla brunetki starszy kolega zawsze był wzorem do naśladowania. Za każdym razem gdy spoglądała na chłopaka w jej oczach tańczyły wesołe iskierki. Kochała spędzać z nim każdą wolną chwilę. To on nauczył ją grać w piłkę, jeździć na desce a nawet pokazał jej jak ma się bronić na wypadek gdyby ktoś chciał zrobić jej krzywdę.
- Przyjaciele na zawsze ? - spytał i zgiął mały palec u dłoni
- Na zawsze - odrzekła brunetka

                                                                                      ***
Od tamtego wydarzenia minęło 20 lat.  Dzisiaj stoi w tym samym miejscu rozglądając się dookoła i nie mogąc uwierzyć w to jak potoczyła się ich przyjaźń. Wolnym krokiem podeszła do jednej ze ścianek domku gdzie wyryte były ich inicjały. Opuszkami palców przejechała po wgłębieniach przypominając sobie dokładnie dzień w którym wpadli na ten pomysł. Uśmiech delikatnie rozjaśnił twarz brunetki lecz spod przymkniętych powiek spływały słone łzy. Kendall... Jej Kendall za kilka godzin ma stanąć na ślubnym kobiercu. Na samą myśl, że inna kobieta będzie obsypywała jego ciało pocałunkami tak jak kiedyś ona coś zakuło ją w sercu. Osunęła się po ścianie. Układ, który zawarli 3 lata temu doszczętnie ich zniszczył. Jak mogła się zgodzić na tak popieprzony pomysł. Od samego początku wiedziała, iż seks między przyjaciółmi nie może skończyć się dobrze. Przez cały ten czas starała się być wobec niego stanowcza i nigdy nie pozwolić mu na coś więcej jednakże gdy wyjechała poczuła się tak jakby straciła cząstkę siebie, że nie jest już tą samą Santaną co kiedyś. Nie było dnia, w którym nie miałaby przed oczyma tak dobrze znanej  blond czupryny z tymi hipnotyzująco zielonymi tęczówkami. Wreszcie wróciła aby dowiedzieć się o jego zaręczynach. Jej serce rozpadło się na miliony małych kawałków, które tylko on mógłby poskładać w jedną całość i sprawić by na nowo zaczęło bić.  Lecz to już koniec on należy do innej. Przymknęła powieki raz jeszcze wspominając wszystkie spędzone razem chwile...