czwartek, 20 listopada 2014

Chapter 10

Kontynuacja rozdziału 4 :) Miłego czytania :D Ja leżę chory więc ten rozdział nie jest jakiś mega super no ale mimo wszystko liczę, że się wam spodoba :)

- Santana! - Czyiś krzyk rozległ się po mieszkaniu latynoski. Młody mężczyzna gorączkowo rozglądał się w poszukiwaniu dziewczyny. Niestety na próżno.
- Przecież do cholery wchodziła do budynku, nie mogła się ot tak rozpłynąć - przeklnął po czym z całej siły uderzył pięścią w ścianę zostawiając niewielki ślad. Ocierając lśniące kropelki potu z czoła usiadł przy niewielkim stoliku. Był zmęczony i tak naprawdę wszystkiego co potrzebował to sen. Przez ostatnie kilkanaście  godzin starał się aby dzisiejszy dzień wypadł idealnie. Chyba mu się udało.  Powoli otworzył zmęczone powieki. Przed nim leżała stara fotografia. Delikatnie uniósł ją w górę, dokładnie przyglądając się każdemu szczegółowi. Po chwili odwrócił zdjęcie na drugą stronę a to co zobaczył sprawiło, że jego serce zamarło. Niemalże natychmiastowo zerwał się z krzesła.
- Kurwa - syknął gdy drzwi od łazienki ani drgnęły pod wpływem jego nacisku. Chłopak wziął krótki rozbieg i z całej siły uderzył je swoim ramieniem. Usłyszał głośny trzask a następnie runął z impetem na ziemię.  Intensywnie metaliczny zapach przedostał się do jego płuc. Białe kafelki pokrywała lepka czerwień.  Zaczepił zakrwawione palce o krawędzie umywalki powoli powracając do pozycji pionowej.  Ostrożnie wynurzył bezwładne ciało dziewczyny z brudnej wody a słone łzy spływały po jego policzkach. Szybkim krokiem przeniósł brunetkę do sypialni i ułożył na świeżej pościeli.  Dwoma palcami dotknął jej szyi.
- Dzięki Bogu - wyszeptał przerażony. Wiedział, że teraz każda sekunda była na wagę życia ukochanej.  Drżącymi rękoma wyciągnął komórkę, musi wezwać karetkę inaczej straci ją na zawsze.
Chłopak otulił latynoskę swoimi ramionami, rozpaczliwie obsypując jej twarz pocałunkami.
- Będzie dobrze - szeptał raz za razem. Minuty ciągnęły się niemiłosiernie. Powoli zaczynał tracić wiarę w to, że pogotowie zdąży na czas.
- Kocham cię - krzyknął gdy ratownicy odciągali go od nieprzytomnej dziewczyny.  Tak bardzo pragnął być teraz przy niej, trzymać za rękę lecz starszy mężczyzna zapakował wraz z innymi brunetkę do karetki i zatrzasnął mu drzwi przed nosem.
- Ona musi żyć! - wrzasnął ile sił w płucach w stronę odjeżdżającego samochodu. Zacisnął dłonie w pięści powstrzymując gniew wzbierający na sile. Teraz liczyła się tylko Santana, to ona była najważniejsza.
- Stary co się tutaj dzieje i dlaczego ty do cholery klęczysz na samym środku ruchliwej ulicy ? - Krzyknął chłopak wysiadający z taksówki - Dzwonię i dzwonię więc mógłbyś łaskawie odebrać a nie błaznować tutaj w środku nocy - blondyn szarpnął ramię przyjaciela. Henderson powoli uniósł się z asfaltu przegryzając wargę.
- To wszystko Twoja wina! - warknął uderzając Kendalla w twarz. Czerwona ciecz buchnęła z jego nosa i zalała białą koszulę. Chłopak cudem utrzymał się na nogach.
- Co ty kurwa wyprawiasz ?!
- Jeśli Ona umrze to cie gnoju zabije!  Rozumiesz ?! Zabije! - Brunet w przypływie szału zaczął okładać przyjaciela pięściami. Schmidt się nawet nie bronił. Najprawdopodobniej zrozumiał.
- Logan gdzie ona jest ? - spytał łapiąc bruneta za ramiona
- Nic ci do tego - syknął odpychając dłonie Kendalla. Nie miał ochoty na dłuższą rozmowę. Brzydził się człowiekiem, który był kiedyś jego najlepszym przyjacielem.
Po drugiej stronie ulicy ujrzał zbliżającą się taksówkę, bez wahania stanął na jej drodze. Z rozmachem otworzył drzwiczki i zajął miejsce obok starego kierowcy.
- Do najbliższego szpitala - krzyknął Henderson ignorując jego zdezorientowany wyraz twarzy. W środku unosił się duszący zapach papierosów. Chłopakowi zrobiło się niedobrze ale musiał wytrzymać. Zacisnął usta starając skupić się jedynie na Santanie.
- To tutaj - mężczyzna w końcu zatrzymał powoli rozpadający się samochód. Logan wyciągnął z kieszeni kilka pogniecionych banknotów zostawiając je na fotelu.
- Niech to szlag - przeklnął widząc ogromną kolejkę do recepcji. Nie miał tyle czasu, nie mógł aż tyle czekać.
- Przepraszam... bardzo przepraszam - przepchnął się łokciami na sam początek
- Ślepy Pan jest - starsza kobieta chwyciła go za rękaw - obowiązuje kolejka
- Tak wiem - syknął  - Santana Lopez - zwrócił się do recepcjonistki całkowicie ignorując oburzoną blondynkę - Czy ona żyję ? - oczy po raz kolejny zaszkliły mu się od płaczu
- Właśnie ją operują - odparła dziewczyna i wskazała drogę do poczekalni. Logan ledwo żywy oparł plecy o ścianę. W duchu modlił się aby jeszcze kiedyś usłyszeć wesoły głos dziewczyny. Na niczym mu tak nie zależało jak na niej. Nie mógł uwierzyć, że Kendall całkowicie ją olał i wybrał życie u boku Dorothy.
- Pan z rodziny Panny Lopez ? - na korytarzu pojawił się lekarz
- Tak. Jestem jej narzeczonym - skłamał
- Operacja przebiega bez komplikacji - uśmiechnął się - nie ma powodu do obaw - Brunet zsunął się na ziemię po raz pierwszy tej nocy oddychając z ulgą.
- Kocham cię - wyszeptał uśmiechając się sam do siebie...

5 komentarzy:

  1. Jezu! Dobrze, że przeżyła. Już myślałam, że ją uśmiercisz, ale żyje. Nie wiem co teraz zrobi Kendall. Czy zostawi Dorothy czy nie. nie wiem jak to się potoczy. Jakoś szybko mi się to przeczytało. Czuję niedosyt. Chcę więcej :)
    I zdrowiej ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie mogę wszystkiego zdradzić w jednym rozdziale :D Dzięki za komentarz:D

    OdpowiedzUsuń
  3. Jestem ciekawa czy Kendall rzuci Dorothy czy Sanata dowie się, że kocha Logana.. Dobrze, że operacja się udała. Tak samo jak Marli też mi się szybko czytało i chcę więcej, ale nie można mieć wszystkiego. Czekam na nexta i życzę powrotu do zdrowia, też jestem chora :/

    OdpowiedzUsuń
  4. Co ona? Oszalała? Próbowała odebrać sobie życie? Dobrze że Logan zjawił się w jej mieszkaniu. Kendallowi się oberwało. Należało się. Ciekawe tylko co on z tym fantem zrobi i czy Santana nadal będzie uważała że jego kocha najmocniej na świecie. To niełatwe kochać dwie osoby jednocześnie. Świetny rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak jak Bella kiedy kochała i Edwarda i Jacoba :) tak odchodząc od tematu haha. I zaraz wyjdę na jakąś zagorzałą fankę, którą nie jestem :P Tak mi się skojarzyło...

      Usuń