piątek, 10 października 2014

Chapter 8



Stałam po środku niewielkiej kuchni próbując pozbierać myśli. Jak  mogłam przespać się z Loganem ? Przecież to niedorzeczne i chore. Henderson był przyjacielem Kendalla. Złamał kodeks. Teraz przeze mnie znienawidzą się na zawsze. Słońce za oknem powoli budziło Nowy Jork do życia a ja ścisnęłam mocniej filiżankę. Musiałam to przerwać, musiałam wybłagać bruneta aby nie pisnął słówka Kendallowi. Byli najlepszymi przyjaciółmi na świecie a ja nie mogłam ich rozdzielić.  Głuchą ciszę przerwał dzwonek telefonu. To Schmidt. Wiedziałam, że w końcu muszę z nim porozmawiać. Niechętnie sięgnęłam po słuchawkę a ton jego głosu sprawił, że moje kolana zrobiły się z waty.
- Santana ? No w końcu odbierasz! Wiesz jak się martwiłem - krzyczał zdenerwowany
- Kend... - jęknęłam powstrzymując łzy - wszystko w porządku ja... ja po prostu nie mam czasu - odparłam choć bałam się, iż blondyn wyczuje, że coś jest nie tak
- Dziewczyno jak to nie masz czasu ? Dla mnie nie masz czasu ?
- Tak Dla ciebie bo wyobraź sobie, że codziennie zapierdalam od rana do wieczora - syknęłam
- Aż tak ciężko ? - zapytał już nieco łagodniej
- Cholernie. A teraz wybacz idę pod prysznic a następnie mam próbę - zakończyłam rozmowę. Krew w moich żyłach zawrzała a wściekłość sięgnęła zenitu. Rzuciłam z całej siły telefonem o ścianę kuchni. Sprzęt rozleciał się na małe kawałki. Nie obchodziło mnie czy hałas obudził Logana, chciałam normalnego życia.
Weszłam do łazienki i zrzuciłam fioletowy szlafrok na zimne kafelki. Przyjemny chłód przeszył moje ciało. Szybkim ruchem dłoni odsunęłam drzwiczki kabiny wsuwając się do środka. Strumień gorącej wody uderzył w sam środek mojej głowy. Przymknęłam powieki rozkoszując się odrobiną relaksu.  Czyjeś ręce oplotły mnie w pasie przyciągając do siebie. Wiedziałam, że to Logan ale nie miałam siły z nim walczyć po prostu po raz kolejny poddałam się jego dotykowi. Usta bruneta wpiły się w moją szyję zostawiając na niej małą malinkę. Jedna cześć mnie chciała go odepchnąć lecz ta druga pragnęła go zatrzymać. Nie rozumiałam co się ze mną działo przecież to oczywiste, że kochałam Kendalla i to do blondyna należało moje serce więc dlaczego do cholery czułam ogromne pożądanie względem Hendersona. Każda inna dziewczyna na moim miejscu zapewne również straciła by dla nich głowę. Cichy jęk wydobył się z mojego gardła gdy brunet wsunął palce w moją wilgotną myszkę. Oplotłam jego kark wsuwając język w jego usta. Nasze języki rozpoczęły taniec namiętności. Czułam się wspaniale, odwróciłam się przodem do kochanka a on przyparł mnie do ściany i wypełnił mnie całą. Wbiłam paznokcie w jego plecy zostawiając czerwone ślady. Chłopak zbliżył wargi do mojego ucha a moje serce przyśpieszyło.
- Kocham cię - wyszeptał
- Ja ciebie też - nie kontrolowałam swoich słów one po prostu wypłynęły ze mnie a co najgorsze zdałam sobie sprawę, iż są prawdziwe. Mój krzyk wypełnił łazienkę a fala gorąca zalała moje ciało. Potarłam nosem o jego szeroko się uśmiechając. Skradłam chłopakowi całusa i wyszłam do sypialni. Byłam już spóźniona na poranną próbę ale było warto.
- Logan - krzyknęłam - Przyjdziesz dzisiaj wieczorem ?
- Na twój musical ? - spytał
- Tak - przytaknęłam wsuwając na siebie ulubioną bluzkę
- Za nic w świecie bym tego nie przegapił - roześmiana twarz bruneta pojawiła się w drzwiach. Musnęłam jego usta po czym wybiegłam z mieszkania. Zerknęłam na zegarek głośno przeklinając. Byłam już mocno spóźniona, reżyser z pewnością udusi mnie gołymi rękoma. Nienawidzi spóźnień. Przyśpieszyłam kroku modląc się w duchu aby miał dobry humor. Skręciłam w wąską alejkę przepychając się przez tłum ludzi zapewne zmierzających do pracy.
Po dwudziestu minutach wpadłam zdyszana do teatru. Próba już się zaczęła a po minie Mike'a wiedziałam, że nie unikne kary no i miałam rację. Przez cały dzień się nade mną znęcał nie dając mi ani chwili wytchnienia. Wiecznie mu coś nie pasowało a to nie ta tonacja a to, że pomyliam kroki. Miałam dość. Byłam wyczerpana a wieczorem musiałam dać z siebie wszystko bo inaczej mogłam stracić pracę. Marzyłam aby pewnego dnia przywalić mu  w tą krzywą facjatę.

                                                                                                   ***
Równo o godzine znalazłem się przed budynkiem teatru. Poprawiłem krawat oraz upewniłem się czy zamówiony bukiet kwiatów zostanie dostarczony o ustalonej godzinie. Wręczyłem swój bilet mężczyźnie stojęcemu przy wejściu a następnie zająłem swoje miejsce wśród publiczności. Światła pogasły a czerwona kurtyna posza w górę. Gdy na scenie pojawiła się Santana moje serce oszalało. Była idealna pod każdym względem. Pragnąłem jedynie złapać ją w swoje ramiona oraz złączyć jej usta z moimi. Boże zakochałem się w ukochanej najlepszego przyjaciela. Ktoś mógłby powiedzieć ''Henderson skurwiel z ciebie'' ale tak szczerze miałem to głęboko w dupie. Ta dziewczyna zawładnęła moimi myślami, sercem oraz duszą. Wreszcie musical dobiegł końca. Przez salę przelała się burza gromkich oklasków.
- Ona zasługuje na sławę jak i na wszystko co najlepsze. - Prawdziwa gwiazda - dało się słyszeć szepty innych. Mieli rację. Czym prędzej wydostałem się na zewnątrz. Kurier z kwaitami już na mnie czekał. Zapłaciłem mu nie mogąc doczekać się mojego anioła. Wreszczie latynoska wyłoniła się z budynku. Fani momentalnie ją otoczyli błagając o autografy, Byłem z niej cholernie dumny. Choć się wybiła to wciąż pozostaje tą samą skromną dziewczyną. Usiadłem na masce taksówki obserwując Santanę. Byłą szczęśliwa więc i ja byłem szczęśliwy. W końcu ludzie się rozeszli a brunetka podbiegła do mnie mocno się wtulając. Jej zapach wypełnił moje płuca dostarczając powietrze, którego od rana mi brakowało.
- Byłaś świetna - skomentowałem z uśmiechem na co latynoska jedynie machnęła ręką
- Jestem zmęczona - szepnęła
- Więc wracamy do domu - odparłem wręczając dziewczynie bukiet czerwonych róż. Otworzyłem drzwi samochodu i razem wróciliśmy do mieszkania.

                                                                                                ***
Przepelniało mnie nic za wyjątkiem wielkiego szczęścia. Dzisiejszy spektakl okazał się hitem a ja dzieliłam ten sukces z kimś wyjątkowym. Otworzyłam drzwi do mieszkania i zapaliłam światło. To co zobaczyłam zaparło mi dech w piersiach. Płatki róż były rozsypane po całej podłodze a dookoła paliły się świece.
- Logan ... - nie mogłam wykrztusić słowa. Chłopak wziął mnie na ręce i zaniósł do salonu gdzie czekała na nas wystawna kolacja. Byłam pod wrażeniem tego co przygotował. Kendall nigdy się na coś takiego nie zdobył. Niczym dżentelmen odsunął przede mną krzesło pomagając mi usiąść.
- Santana - szepnął klękając przy mnie. Serce podskoczyło mi do gardła - Czy uczyniłabyś mi ten zaszczyt i została moją dziewczyną - spojrzałam w te jego cudne brązowe tęczówki. Łzy napłynęły do moich oczu. To była najcudowniejsza rzecz jaką ktoś kiedykolwiek dla mnie zrobił.
- Tak - odparłam cicho łącząc nasze usta w delikatnym pocałunku

3 komentarze:

  1. No w końcu nowy rozdział. Wiedziałam, że będzie genialny i się nie pomyliłam. Czyli Santana kocha ich dwóch. Uuu kiepsko. A teraz została dziewczyną Logana. A jeśli Kendall się dowie? Super rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Wreszcie jest :) Popieram Marlę. Genialny rozdział. Santana rozerwana pomiędzy dwóch mężczyzn. Wydaje mi się, że Loganem jest tylko zauroczona, a potem bd miał wielkiego kaca moralnego, że narobiła mu nadziei i weszła pomiędzy ich przyjaźń. Cały czas, gdy to czytałem, miałem wrażenie, ze gdzieś pojawi się Kendall i bd awantura, gdy zobaczy ich razem. Ale z drugiej strony nie powinien sie czepiać, przecież sam sypia z inną. W każdym razie jestem ciekaw jak to dalej się potoczy. Czekam :)

    OdpowiedzUsuń
  3. O kurde ale się porobiło :( Mój biedny Kendall :( Czekam na nn :*

    OdpowiedzUsuń